środa, 9 października 2019

Pozsony czyli Bratislava

Wybrałem się dzisiaj żółtym pociągiem, czyli REGIOJET, do Bratysławy. Trochę gorszy standard niż czerwone. Nie ma np gniazdek z 230V do ładowania telefonów czy kompów.
Połaziłem trochę po mieście, przejechałem się tramwajem (bo tylko tak teraz można) tunelem pod zamkiem i trafiłem na sławny parking pod mostem SNP.
Pięćdziesiąt lat temu, Słowacy strzelali (i zabijali) tych, którzy chcieli własnie w Bratysławie (za Dunajem, na Petrżalce) przekroczyć granicę do Austrii. Teraz kursuje tam linia autobusowa, miejska, 901 a bilety można kupić w automacie. Dobrze że tamte czasy odeszły.


Gdy wysiadłem z autobusu na rynku w Hainburgu, coś mnie tknęło, że ja tu przecież kiedyś już byłem. I rzeczywiście, mam zdjęcie sprzed 30 lat 😁


Pochodziłem, pooglądałem, na górę z zamkiem nie wchodziłem - jeszcze tu wrócę.
Na koniec wizyty w Bratysławie odwiedziłem na krótko zamek - i do pociągu.


Zdążyłem jeszcze na wieczorne moczenie się w Komarnie.


(Dzień 35+56)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz