środa, 18 maja 2011

Na Kowno !

Tak pokrzykiwał Piszczyk w filmie Zezowate Szczęście. To moje drugie podejście do tego miasta, w 2009, jeszcze Sienką, nie udało się.
Noc minęła spokojnie, nie ma to jak się zmęczyć fizycznie, wtedy nic się nie śni, żadne myśli nie przeszkadzają, po prostu się śpi :) Przejechałem brzegami Szelmentu Wielkiego do Szypliszek, tankowanie (4,95 więc przyzwoicie), kawusia i za chwilę na granicę. Po drodze Mariampol, a tam jest kilka geocachy

18:10
Dotarłem do Kowna i bez większych problemów zaparkowałem w samym centrum. Parking płatny (1 Lt za godzinę, do 17 tylko, później za darmo). Spacerek po starówce - na prawdę robi wrażenie. Oczywiście nie ma porównania do wileńskiej, jest o wiele mniejsza ale tez ma swój urok. Pamiętam, jak jechałem kilka lat temu do Wilna nocnym autobusem, starówka była ślicznie oświetlona, mam nadzieję, że dzisiaj pooglądam to z bliska.

19:00
Już wiem, co mnie tak ciągnęło do Kowna - super impreza (wg organizatorów), czyli kilkudniowe międzynarodowe dni hanzeatyckie połączone z urodzinami miasta. Jarmark z różnościami, walki rycerzy, koncerty muzyczne, balony a na zakończenie, 22 super pokaz ogni sztucznych (niestety, tego nie zobaczę, bo muszę wracać w sobotę).


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok 120 km. Mapka trasy