poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Słowacji ciąg dalszy

Po nocy spędzonej w miarę spokojnie (nie licząc pociągów dudniących po moście i odgłosów myjni samochodowej) pojechałem do Zvolenia. Zaparkowałem na parkingu w centrum i dopiero czytając kwit parkingowy, że mam opłacone parkowanie do wtorku, do 10, przypomniałem sobie, że przecież dzisiaj na Słowacji jest święto, rocznica SNP i miedzy innymi parkingi są bezpłatne. Połaziłem trochę po centrum, zamek obejrzałem z zewnątrz (w poniedziałki i wtorki zamknięty) i pojechałem dalej, w kierunku Kremnicy. Jako że nie mam ochoty płacić 7E za jazdę po drogach ekspresowych bo niewiele będę z nich korzystał, kazałem "Jadzi" znaleźć drogę bezpłatną a ta znalazła....... szkoda gadać. Widoczki były prześliczne, ale na podjazdach Mruczek rzęził na 1 i nawet ludzie na rowerach mnie wyprzedzali, pod górę.
Dojechałem do Kremnicy, camping, jak w zeszłym roku stoi otwarty, obsługi nie ma ale na szczęście byli jacyś ludzie, więc mając pewność, że będzie gdzie zanocować pojechałem do centrum tam zaparkowałem (już nie płacąc) i poszedłem zwiedzać. Muzea dzisiaj oczywiście zamknięte więc poszedłem na górę, pooglądać kościół św Katarzyny i to co zostało z dawnego zamku. W połowie podejścia jest informacja, że bilet kosztuje 2E ale przy kasie już trzeba zapłacić 2,86E. Widoczki z góry warte by się tam wdrapać.
Obiad zjadłem na dole i stwierdziłem ze Słowacja stała się nieprzyzwoicie droga. Smażony ser (specjalność słowacka), z frytkami i półlitrowa Cofola - 7E. Inne dania były jeszcze droższe. Na wiosnę, w Czechach, jadałem dwa razy więcej, płacąc dwa razy mniej.
Po obiedzie jeszcze mały spacer i przejazd na camping. Miał być niby taki tani a wyszło standardowo - za dwie noce zapłaciłem 20E (z prądem). Sanitariaty są ładne, czyste, jest kuchnia ogólnie dostępna, ale serwis kampera nie istnieje. nie ma gdzie wyprowadzić kota, nie ma gdzie wylać szara wodę, jak się zapytałem pani z obsługi, gdzie mogę sobie nalać czysta wodę do kampera - pokazała mi zlew na powietrzu czyli będę musiał nosić konewką.
  Fakt, w cenę jest wliczony wstęp na termy, ale te termy to tez nic specjalnego. Duża wanna z ciepłą wodą, to wszystko, Żadnych atrakcji dla dzieciaków (nie licząc małej chyba 3 metrowej prostej zjeżdżalni) i czegoś na kształt fontanny - nie masuje tylko lekko łaskocze skórę. 
gdyby nie te muzea - monet i medali, muzeum miejscowej mennicy - żałowałbym, że tu przyjechałem.
Moja lokalizacja: N 48° 41.550, E 18° 54.806


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok 60 km. Mapka trasy .