poniedziałek, 17 września 2012

Tisza / Cisa

Woda zatankowana, kotek wyprowadzony, akumulatorki naładowane - można ruszać dalej. Dunaj już objechałem dość dokładnie - teraz pora na druga co do wielkości rzekę Węgier czyli Cisę.
Przy wyjeździe z campingu zaskoczenie - wczoraj mówiono mi, że zapłacę za noc 3900 ft - dzisiaj, zmiana ceny, tylko 2500. Lubie takie zmiany :)
Zaraz za Tokajem jest płatne łowisko, z dużym parkingiem i mocnym sygnałem WiFi, z którego właśnie korzystam. Kierunek - Tiszaujvaros - na termy.

18:30
Jadzia wyznaczyła drogę do Tiszauhjvaros bez żadnych ostrzeżeń czy pytań. Oglądałem mapę, więc wiedziałem co mnie czeka. A Jadzia przed samym promem zdecydowanym, głosem stwierdziła "wjedź na prom", tym razem nie namawiała "zawróć jeśli to możliwe" jak robiła w Chorwacji :)


Do samego Tiszaujvaros  droga monotonna i mało ciekawa. Kąpielisko podobne w stylu do tego w Kisvarda, duzo trawy, kilka różnych basenów ładnie zrobionych, niestety, większość już zamknięta, po sezonie. Kioski i knajpki na basenie - tez, otwarta tylko jedna restauracja. Sama woda strasznie miękka (czy raczej alkaliczna), no i "brudna" czyli mocno brązowa od żelaza. Jakoś dziwnie mnie zmęczyła, chociaż wcale aż tak długo w niej nie siedziałem. Cała przyjemność kosztowała 1100 ft czyli około 17 zł.
Nie bardzo mi się chciało jechać dalej, szukałem więc miejsca na nocleg ale z WiFi. Koło term, tylko w hotelu jest darmowe WiFi ale z bardzo słabym sygnałem, wiec pokręciłem się trochę po mieście i znalazłem, na głównej ulicy, pod blokiem ale za to sygnał mam dobry.


Dopiero później, jak poszedłem pooglądać najbliższa okolicę, zobaczyłem, że stoję "tradycyjnie" koło ratusza :)


Dzisiejsze fotki.