piątek, 13 stycznia 2012

Potyczki z GSM - ciąg dalszy

Opisywałem swoje testy z zagranicznymi operatorami GSM, teraz pora na krajowych operatorów.
Miałem przez kilkanaście lat abonament w PlusGSM. Ponieważ wszystko sie zmienia, zmieniło się też moje zapotrzebowanie na ilość minut rozmów i postanowiłem przenieść numer na prepaida.
Wszystko odbyło się sprawnie, tylko później okazało się, że ten sam człowiek, z tym samym numerem, jest dla PlusGSM zupełnie nowym klientem i chcąc korzystać z preferencji za staż, muszę poczekać kilka miesięcy.
Wnerwiłem się i postanowiłem przenieść się do Orange, gdzie mam inna kartę (Orange Free) która bardzo mi odpowiada, połączenia z internetem praktycznie za darmo, minuta rozmowy 29 gr, więc jak dla mnie oferta najkorzystniejsza.
Tu zaczęły się schody. Rozmawiałem w kilku salonach w Białymstoku, w każdym mówiono coś zupełnie innego.
W pierwszym poinformowano mnie, że jak przyjdę załatwiać przeniesienie numeru, to dostanę tymczasowo inna kartę, z innym numerem a po przeniesieniu, dostane kolejna kartę ze swoim starym numerem. Tylko, że na razie nie maja takich kart i muszę kilka dni poczekać.
W drugim salonie dowiedziałem się, że przeniesienie numeru załatwia od reki, wyjdę od nich już z przeniesionym numerem, tylko, że muszę poczekać kilka dni bo tez nie maja odpowiedniej karty SIM do przeniesienia.
No to trzecie salon - a tutaj najwięcej niespodzianek. Po pierwsze - jak się zgłoszę przed 15 to są duże szanse, że już następnego dnia numer będzie przeniesiony ale może to potrwać i dłużej. Powiedziałem sobie - trudno i pojechałem do tego salonu załatwiać sprawę.

Orange na swoich stronach namawiając do przeniesienia numeru do nich, zapewniają, że:

co zyskujesz

- aż 120 zł do wykorzystania na połączenia, SMS-y i MMS-y w Orange, na połączenia z numerami stacjonarnymi oraz na transfer danych (Internet)
- po 10 zł dodatkowo przy każdym z 12 pierwszych doładowań za 25zł lub więcej
- rok na wykorzystanie środków z doładowań



W poprzednich salonach potwierdzano te wersję. Natomiast w trzecim dowiedziałem się, że rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Okazało się, że muszę przez pierwsze 6 miesięcy systematycznie doładowywać konto po co najmniej 25 zł (dostanę za to, za każde takie doładowanie, 10 minut czyli 2,90 zł) ale jeśli nie będę doładowywał, to zostanę obciążony karą w wysokości 17,90 (malejąca po 2,90 miesięcznie).
Później muszę doładowywać po co najmniej 50 zł raz na 3 miesiące, też pod groźbą jakichś kar.
Więc zamiast marchewki, jest kij i to całkiem spory. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby operator od którego odchodzę nakładał na mnie jakieś kary - ale ten do którego przychodzę, zaczyna od straszenia karami ?
Kompletna paranoja !!!!!!

Wygląda na to, że jeśli chcę mieć dwa numery w Orange (stary Free i drugi, do rozmów) o wiele bardziej opłaca się po prostu zmienić nr, stary wywalić do kosza i kupić sobie nowy starter.

Jest jeszcze jedna możliwość - jeśli w innych salonach mówili co innego, to może i ta informacja jest warta funta kłaków ?