niedziela, 6 października 2013

Tisza czyli Cisa

Niedzielny program artystyczny w Tokaju miał się zacząć o 14 (kiedyś trzeba odespać) więc pojechałem dalej. Camping w Tokaju - jak w zeszłym roku - nic ciekawego, brak WiFi za to cenę podnieśli - teraz zapłaciłem 1200 za kampera, 900 za mnie i 1000 za prąd czyli w sumie 3100 ft. Zapowiadała sie kolejna mroźna noc (i taka była) więc wolałem mieć możliwość dogrzania się farelką.
Znowu przez Nyiregyhaza (tam jest bankomat UniCredit) dojechałem do Hortobagy czyli centrum Parku Narodowego - węgierskiej puszty. Na miejscu okazało się, że w ten weekend tutaj też był festyn, z pokazami końskimi - niestety, trafiłem na przysłowiowe gaszenie świec czyli wysłuchałem dumnego przemówienia i hymnu Węgier na zakończenie imprezy :)
Dojechałem do Tiszafured, ulokowałem się na campingu - za noc, z prądem, będę płacił po 33350 ft.
Basenik na wolnym powietrzu już bez wody, czynny tylko ten pod dachem. Pomoczyłem się i odpoczywam. Na jutro i wtorek zapowiadają słoneczną pogodę - w planie mam pojeździć dahonkiem nad zalewem.



Dzisiejsze fotki.