Żeby zerwać z monotonnością, pojechałem dzisiaj o porannym moczeniu do Debreczyna. Na stacji pani w kasie sprzedała mi bilet dla mnie i drugi, 50% na rower. Pan sprawdzający bilety w pociągu sprawdził obydwa. W drodze powrotnej, jako że nie było kasy na dworcu - bilet kupowałem w pociągu u konduktorki. Tym razem okazało się, że na rower bilet nie jest potrzebny - i kto tu zrozumie madziarów :)