Wczoraj wieczorem padało, w nocy też ale dzisiaj, w ciągu dnia wypogodziło się trochę, nawet momentami było słonecznie. Wybrałem się na rowerze na mały rekonesans, tym razem w drugą stronę jeziora, do głównej szosy. Powoli widać już zbliżającą się jesień, pojedyncze żółte liście na drzewach, jakaś taka cisza, spokój, jak to zwykle w takich miejscach jest na początki września.
Na obiad postanowiłem zgrilować to co jeszcze zostało. Walczyłem z wiatrem, który co chwila podwiewał z innej strony, skończyło się na tym, że kuchenkę wniosłem do kampera i dokończyłem grilowanie w środku.
Oprócz mnie, tutaj, na campingu były jeszcze dwie rodzinki z Warszawy i na weekend dojechała rodzinka pana z wypożyczalni sprzętu pływającego. Po południu wszyscy wyjechali o zostałem sam z kaczkami.
Na obiad postanowiłem zgrilować to co jeszcze zostało. Walczyłem z wiatrem, który co chwila podwiewał z innej strony, skończyło się na tym, że kuchenkę wniosłem do kampera i dokończyłem grilowanie w środku.
Oprócz mnie, tutaj, na campingu były jeszcze dwie rodzinki z Warszawy i na weekend dojechała rodzinka pana z wypożyczalni sprzętu pływającego. Po południu wszyscy wyjechali o zostałem sam z kaczkami.
Dzisiejsze fotki.