piątek, 21 września 2012

Tiszafüred - termalne przemyślenia

I po deszczu, znowu ładne słoneczko, jednak sporo chłodniej niż dwa kilka dni temu i silny wiatr, ale pięknie.
Doszedłem do wniosku, że straszne sierota ze mnie. Dopiero dzisiaj zauważyłem, że oprócz otwartego basenu (z masażami), w którym się wczoraj, przy deszczu męczyłem, jest też duży basen, nawet z cieplejszą wodą (34-38 stopni) pod dachem :)


Przewartościowały mi sie oceny różnych term madziarskich. Csokonyavisonta spadła na drugie miejsce, tutejsze, w Tiszafüred wysunęły się na pierwsze miejsce.
Po pierwsze - taniej. W Csokonyavisonta płaciłem za nocleg (z prądem i wstępem na termy) ponad 4 tys ft, tutaj, to samo będzie kosztowało ok 3200 ft. I tam i tutaj jest WiFi :)
Tutaj mogę zjeść rozsądny obiad (tzw menu) za 850 ft, tam  jest sympatyczna knajpka obok term ale za samo drugie danie z kieliszkiem wina płaciłem prawie 2 tys ft.


Tam jeden mały sklepik, otwarty tylko czasami, tutaj mam obok trzy markety i dodatkowo kilka innych restauracji, do wyboru.
Tamta woda trochę cieplejsza (do 42 stopni) i mocno pachnąca ropą, tutejsza woda za to brązowa (tlenki żelaza) i pachnie siarkowodorem ale niezbyt mocno. Według strony o termach w Europie - w Tiszafüred leczone są: dolegliwości narządów ruchu,  schorzenia reumatyczne, choroby kobiece, paraliż i wiotczenie mięśni. To trzecie mnie nie dotyczy ale pozostałe jak najbardziej. Czuję, że ta woda dobrze na mnie działa, przede wszystkim uspokaja :)
I kolejny plusik dla tutejszych term - są bliżej Białegostoku niż Csokonyavisonta.

Po śniadaniu, półtorej godziny moczenia się w basenie, później zbieranie orzechów włoskich a teraz kawka i odpoczynek.



Dzisiejsze fotki.