środa, 24 października 2012

Lendava

Mimo nieciekawej pogody połaziłem jeszcze rano po Varażdinie, odwiedziłem Stary Hrad i muszę powiedzieć, że to miasto ma jakiś urok. Trzeba będzie koniecznie kiedyś tu jeszcze przyjechać jak będzie ładna pogoda.
Przez Czakoviec pojechałem dalej, do Lendavy, w Słowenii. Ostatnia na tym wyjeździe kontrola graniczna przeszła błyskawicznie, nikt nie zadawał pytań ile, czego wiozę.
Od granicy do Landavy jest ok 5 km, zatrzymałem się w centrum na chwilę i trochę połaziłem a później już na camping.
Chyba zaczynam być zblazowany, kiedyś podniecała mnie sama myśl o termalnym basenie a teraz to mi się nie podoba, inne jest takie sobie. Tyle już rożnych tego typu kąpielisk widziałem, że odruchowo każde nowe porównuje do poprzednich. Tutaj w sumie nic specjalnego nie ma, woda, jak to woda, mokra, ciepła. Jakoś nie czuję tych różnych minerałów jakie się czuje np w Csokonyavisonta.
Chciałem na koniec tej jesiennej wyprawy pochwalić się, że przez dwa miesiące miałem co dziennie dostęp do internetu i nie zapłaciłem za to ani złotówki (z roamingu nie korzystam, za drogi) ale niestety, właśnie "straciłem cnotę". WiFi tutaj jest, ale płatne, za czas korzystania, więc zapłaciłem. W sumie, nocleg jest "za darmo" bo płaci się 13€ od osoby za noc z nielimitowanym dostępem do basenów a bilet wstępu na 3 godzinu kosztuje 6,5€, czyli dzisiaj i jutro (do 12) i wychodzi właśnie cena noclegu.


Nie wszytkie dzisiejsze fotki są w albumie, uzupełnię jutro, jak będę miał lepszą sieć.


Dzisiejsze fotki