wtorek, 31 maja 2011

Na Litwie

Oczywiście, wyjazd bez przygód różnego rodzaju nie byłby ciekawy.
Najpierw okazało się, że moje gniazdko elektryczne w kamerze przestało działać. Szczęśliwie gniazdko koło TV działa, więc prąd do kompa jest.
Później miałem spotkanie "trzeciego stopnia" z litewską drogówka. Zagapiłem się i przejechałem przez teren zabudowany z prędkością 85, zamiast 50 km/h. Jak mi panowie pokazali cennik, minę miałem niewesołą - od 400 do 600 Lt. Wstępnie proponowali 500 Lt ale mój dar przekonywania ludzi (jeden całkiem nieźle mówił po polsku) okazał się skuteczny i skończyło się na pouczeniu. UFFFF :)
Dojechałem wreszcie do Wilna, na znany parking a tu ..... zmiany zmiany zmiany. Ceny co prawda takie jak w zeszłym roku (20 Lt za kampera za 24 h) ale żywej duszy nie ma, zamiast pracownika który pilnował postawiono automat, tylko na monety. Szlaban podniesiony do góry, kilka samochodów osobowych, żadnych kamperów czy autobusów - trochę strach tak zostawiać Mruczka samego.
Postanowiłem więc przenieść się na Vilnius Camping. GPS doprowadził mnie na miejsce a tu - zamiast campingu  jakies nowe centrum kongresowe. Pytam jednego, drugiego tubylca - nikt nic nie wie. Zacząłem więc krążyć i nagle, na trawce za centrum zobaczyłem kilka kamperków. Okazuje sie ze camping "budują" to znaczy prąd już jest, internetu nie ma ale są szanse że może jutro zrobią, kontenery sanitarne stoją i nawet podobno dziłają, administracji nie ma, płot się właśnie buduje. BO jak mi powiedziano, camping ma być czynny od jutra ale już dzisiaj nocować można (ciekawe, za ile - hehehe).Stoi kilka kameprów francuskich i jeden włoski no i Mruczek.
Najgorsze jest to, że do centrum kilka kilometrów.  
Dzisiaj pewnie już nie będzie mi się chciało iść.

To na razie - tyle, ciekawe ile połknie roaming by wysłać ten tekst (zdjęcia uzupełnię, jak będę miał jakąś rozsądną sieć)

Do Wilna

Podobnie, jak w zeszłych latach, tak i w tym roku ,chcę 2 czerwca byc w Wilnie, w Ostrej Bramie. Wodę i paliwo zatankowałem kilka dni temu, więc dzisiaj tylko wsiąść i jechać. Wczoraj po południu włączyłem lodówkę (w zamrażalniku było +20), dzisiaj, po 20 godzinach na gazie temperatura spadła do -10, czyli ładnie działa  na gazie :)
Pojechałem, tak jak poprzednio, przez Knyszyn - przy tym upale stanie w korkach jest zupełnie bez sensu.  Krótki postój w Augustowie na małe zakupy i drugie śniadanie i Mruczek od razu znalazł sobie towarzystwo :)




Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 300 km.