sobota, 19 października 2013

Csokonyavisonta, dzień 4

Słońce, termy - cóż więcej można pisać.
Dzisiaj dla odmiany poszedłem na obiad do pobliskiej, znanej mi z poprzednich lat knajpki. Cigánypecsenye z grzebieniem z boczku i obficie posypany świeżym czosnkiem, smakowało jak zawsze wspaniale. Do tego kieliszek czerwonego wytrawnego winka - echhhhh :) I to wszystko za niecałe 2 tys ft.



Dzisiejsze fotki.