środa, 20 lipca 2011

Północna Estonia

W nocy miałem przygodę. Koło północy obudziło mnie pukanie do drzwi kampera (a raczej obudził mnie głos mówiący "ktoś puka do drzwi" - dziwna sprawa, bo w kamperze byłem sam). Okazało sie, że jeszcze jeden TIR chciał skorzystać z tego parkingu i kierowca prosił, bym się przestawił trochę inaczej, tak by jego pojazd się zmieścił.
Po śniadaniu ruszyłem w drogę, do Rakvere. Po drodze tradycyjnie różne ciekawostki, kilka różnych cachy. W Polsce grad i ulewy - tutaj,m duchota, skwar, cały dzień w okolicach 30 stopni, nawet w czasie jazdy z otwartymi oknami ciężko oddychać, więc jechałem wolno i spokojnie. W Rakvere ruiny starego zamku, ładnie się prezentują, na górce (których przecież tutaj, w Estonii za wiele nie ma).  Na placu pod zamkiem jest nowo wybudowany AQUA hotel, z basenem i zjeżdżalnią.


Na wzgórzu zamkowym ogromny pomnik tura, postawiony z okazji 700 lecia miasta. Tur  jest wykonany z brązu przez estońskiego artystę. Jest to największy w krajach bałtyckich pomnik zwierzęcia.
Rynek odnowiony i zrobiony bardzo nietypowo - jakiś plastyk poszalał ale fajnie to wygląda. W sklepie kupiłem w słoiku barszcz z wołowinka, podgrzałem w kamperze i to był mój obiadek. Po obiedzie, dalsza jazda w kierunku  najstarszego i największego parku narodowego w Estonii -  Lehamaa rahvuspark. Co prawda jest tu w okolicy kilka campingów, ale dlaczego mam płacić za nocleg,  jeśli można legalnie przespać się w kamperze za darmo - prąd mam, do rana wystarczy, woda niedawno nalana więc serwis nie jest mi potrzebny.
Kolejne ciekawostka dzisiaj ( po nocnej pobudce na stacji benzynowej) - TomTom stwierdził w pewnym momencie że nie ma satelitów. Uciekły, pochowały się, poszły spać - nie wiadomo - on ich nie widzi. Na szczęście mam drugiego GPSa i mapki Estonii i ten cały czas działał beż żadnych problemów.
Jechałem tutaj, na wybrzeże "w ciemno" , nie mając zaplanowanego żadnego miejsca na nocleg. Dojechałem do Vosu, zobaczyłem duży, niestrzeżony i lekko zaniedbany parking a na nim oprócz kilkunastu samochodów osobowych na estońskich numerach - kilka kamperów: dwa niemieckie i jeden francuski. Niewiele myśląc, "przytuliłem:" się do jednego Niemca i tak stoję. Miłym  zaskoczeniem dla mnie  jest też to, ze tutaj, trochę na uboczu miejscowości - jest darmowe WiFI :) Generalnie mogę stwierdzić po tych kilku dniach ze w Estonii, nie ma problemu z darmowym i legalnym dostępem do sieci. W  wielu miejscach jest wywieszona informacja, ze jest WiFI - także na kilku stacjach benzynowych widziałem takie informacje. Karta telefoniczna, którą kupiłem zaraz po przekroczeniu granicy na razie leży nie używana.

Moja lokalizacja: N 59° 34.827, E 25° 58.117


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok 140 km. Mapka trasy.