Kraina piękna, z olbrzymią ilością jezior i jeziorek i pusta. Drogi puste, pola puste, od czasu do czasu jakiś samochód, jakiś domek czy osada. Byłoby cudownie, gdyby nie te afrykańskie upały. Tylko jak jadę mam trochę wiatru, minimalne ochłodzenie, więc jeździłem cały dzień.
Dzień zacząłem od Daugavpils. Byłem już tutaj w 2011 roku, więc trochę czułem się, jak na swoich śmieciach. Trochę połaziłem, zdjęcia wysłałem i w drogę - kierunek Kraslava.
Po drodze jest opisywana w przewodnikach makieta dawnego zamku nad Daugawą. Nie napisali tylko, że żeby ją pooglądać trzeba trochę połazić. By dojść do makiety trzeba zwiedzić wąwozy w parku Zakola Daugawy, czyli ostro w dół i ostro w górę, inaczej się nie da. Odpuściłem sobie i pojechałem dalej.
Kraslava, sympatyczne małe miasteczko, z pałacem i parkiem (właśnie są restaurowane) na wzgórzu królującym nad miastem. Zjadłem obiad w jadłodajni (zimny barszcz, rodzaj chłodnika), gulasz mięsny, ziemniaki, surówka i na przystawkę sałatkę śledziową, z dużą ilością różnych warzyw. Całość kosztowała ok 2,5 łata, czyli ok 15 zł.
Niech żyją sklepy z klimatyzacją, dzisiaj zaliczyłem kilka. Szkoda tylko, że nie można wjechać do nich kamperem :)
Następny punkt dzisiejszej włóczęgi to Aglona, najważniejsze sanktuarium na Łotwie. Między dwoma jeziorami, ogromny teren, sama bazylika w tym otoczeniu sprawia wrażenie niezbyt dużej, ale to efekt dużego, pustego placu dookoła. Nad brzegiem jeziora - cudowne źródełko, z leczniczą wodą. Zmyłem a siebie pot i kurz i nie byłem jedynym, który tak postępuje.
Pojechałem później do Dagdy, ale tam zupełnie nie ma nic ciekawego. Dalej w okolicach jeziora Raznad, największego w tej okolicy, pooglądałem Makonkalns, czyli Górę Chmur i na wieczór zjechałem do Rezekne. Rozglądałem się po drodze za jakimś miejscem nad wodą, na nocleg. Niestety jedyna odpowiadające kamperowi to odsłonięte, betonowe patelnie. Przy dzisiejszej pogodzie nie miało sensu tam stawać.
Dzień zacząłem od Daugavpils. Byłem już tutaj w 2011 roku, więc trochę czułem się, jak na swoich śmieciach. Trochę połaziłem, zdjęcia wysłałem i w drogę - kierunek Kraslava.
Po drodze jest opisywana w przewodnikach makieta dawnego zamku nad Daugawą. Nie napisali tylko, że żeby ją pooglądać trzeba trochę połazić. By dojść do makiety trzeba zwiedzić wąwozy w parku Zakola Daugawy, czyli ostro w dół i ostro w górę, inaczej się nie da. Odpuściłem sobie i pojechałem dalej.
Kraslava, sympatyczne małe miasteczko, z pałacem i parkiem (właśnie są restaurowane) na wzgórzu królującym nad miastem. Zjadłem obiad w jadłodajni (zimny barszcz, rodzaj chłodnika), gulasz mięsny, ziemniaki, surówka i na przystawkę sałatkę śledziową, z dużą ilością różnych warzyw. Całość kosztowała ok 2,5 łata, czyli ok 15 zł.
Niech żyją sklepy z klimatyzacją, dzisiaj zaliczyłem kilka. Szkoda tylko, że nie można wjechać do nich kamperem :)
Następny punkt dzisiejszej włóczęgi to Aglona, najważniejsze sanktuarium na Łotwie. Między dwoma jeziorami, ogromny teren, sama bazylika w tym otoczeniu sprawia wrażenie niezbyt dużej, ale to efekt dużego, pustego placu dookoła. Nad brzegiem jeziora - cudowne źródełko, z leczniczą wodą. Zmyłem a siebie pot i kurz i nie byłem jedynym, który tak postępuje.
Pojechałem później do Dagdy, ale tam zupełnie nie ma nic ciekawego. Dalej w okolicach jeziora Raznad, największego w tej okolicy, pooglądałem Makonkalns, czyli Górę Chmur i na wieczór zjechałem do Rezekne. Rozglądałem się po drodze za jakimś miejscem nad wodą, na nocleg. Niestety jedyna odpowiadające kamperowi to odsłonięte, betonowe patelnie. Przy dzisiejszej pogodzie nie miało sensu tam stawać.
Dzisiejsze fotki.