środa, 20 kwietnia 2011

Dzień trzeci

Pierwsza noc w tym sezonie w Mruczku nie obyła się bez przygód. Przeceniłem pogodę i ustawiłem na trumie za mała temperaturę, dodatkowo zostawiając otwarte lufciki dachowe. Około 3 w nocy obudziła mnie temperatura 13 stopni  - brrrrrrr.
Rano okazało się, że camping chyba już jest czynny (kłódki na bramie nie ma i nawet jakiś kamperek stoi na polu) ale "moje miejsce"  to jest legalny parking, więc i tak nikt mi nic nie zrobi. Na miejscu bar, wieczorem dość popularny, sklep spożywczy i nawet darmowy internet.
Pogoda zapowiada się śliczna, oby jak najdłużej taka wytrzymała.


10:00
Za trzecim podejściem udało się "zdobyć" karnet CCI na 2011 rok.Ruszam w dalsza drogę na południe.

11:30
Postanowiłem sprawdzić WiFI przy McDonaldzie koło Kłodzka i wtedy okazało się ze nie mam driverow do mojej zewnętrznej anteny - echhhh, ta skleroza.

14:00
Przekroczyłem granicę i jadę w stronę Teplic nad Metui. Zaraz za Nachodem mała tradycyjna staroczeska restauracja (jak się sami reklamują). Obowiązkowe knedliki :)

Niestety, zauważyłem, że zwiało mi klapkę z dachowego wywietrznika w łazience i mam teraz dziurę 40x40 - wrrrr. Musze wracać do Wrocławia (już się umówiłem z serwisem, zajmą się Mruczkiem jutro rano).
I znowu Stadion Olimpijski.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 300 km. Mapka trasy