piątek, 20 września 2013

Hajdúböszörmény, dzień drugi

16:30
Basen jest fajny. W środku dwie główne części, jedna z wodą 33-35 stopni, druga 35-37 stopni. W każdej różne ustrojstwa do masażu. Oprócz tego, tak jak  widziałem w Nyiregyhaza - dwa baseniki obok siebie - w jednym gorąca woda (38-40 st), w drugim tylko 17-18. Podobno trzeba najpierw posiedzieć chwilę w jednej, później w drugiej i tak na zmianę.
W nocy jeszcze padało ale za to od rana - słoneczko, tylko że zimno, kilkanaście stopni i jak powieje trochę wiatr, to jak z niedomkniętej chłodni. Rozłożyłem markizę, wystawiłem mebelki a sam na dahonka i w miasto. Niewielkie ale sympatyczne, trochę się po nim pokręciłem, na bazarze kupiłem "swojska" kiełbasę - producent, z szyldem, sprzedawał wędliny, słoninę i jakieś inne przysmaki. Wybrałem oczywiście csipos. Jeszcze nie próbowałem :)
Zaszedłem do warzywniaka i zobaczyłem coś dziwnego - faszerowana paprykę na różne sposoby już widziałem i jadłem, ale faszerowanego ogórka, faszerowanego kapustą kiszona widziałem pierwszy raz. Kupiłem po kilka okazów każdego rodzaju, jak wyłożę na kolację, to obfotografuje i zdjęcia wrzucę do albumu.
Na obiedzie byłem w restauracji przy basenach - wg innych camperowców wielu mieszkańców miasta tutaj przychodzi się stołować - i pojadłem:
Csontleves czyli rosołek z makaronem
Rántott szelet rizs savanyúság czyli schabowy z ryżem i surówką marynowaną.
Całość- 640 ft czyli w  niecałe 10 zł.

19:00
Na basenie jest jeszcze jeden zbiornik - w patio, pod gołym niebem z woda cieplutką i żygaczami. Są też w ramach ceny podstawowej dwie sauny - parowa i fińska.
Doczytałem w sieci, że to COŚ z kapustą, to melony :) Czerwona papryka jest średnio ostra natomiast ta zielona ..... UFFFF :) Wszystko kiszone, ale smak zupełnie inny niż polskich kiszonek.


Dzisiejsze fotki.