czwartek, 6 września 2012

Ustrzyki Górne

Chyba koniec upałów. Chmury zaciągnęły niebo, wieje zimny wiatr, który wywiał już sporo osób z campingu.
Mówi się, że Bieszczady to kraina konia, a ja przez te kilka dni na razie niewiele ich widziałem. Żadnych turystów na koniach, żadnych bryczek a jedyne stado na łące przy drodze do Wołosatego. I tam właśnie mam zamiar się dzisiaj po śniadaniu przejść, porobić trochę fotek dla Ewy. Co prawda nogi bolą (jak mawia moja znajoma to SKS - nie będę tłumaczył tego skrótu :) ) ale ruch ma być właśnie lekarstwem na te problemy, więc trzeba się ruszać.


15:00
Spacerek do Wołosatego (ok 7 km), w chmurach i zakończony deszczem. Jesień powoli się zaczyna, pojawiają się już pierwsze żółte liście na brzozach. Koniki zblazowane niemiłosiernie. Na początku jeden pozezował  chwilę na mnie a później już żaden nie reagował ani na gwizdania, cmokanie i nawoływanie.
Z Wołosatego wróciłem okazją - samochód z białostocka rejestracją i sympatycznym psiskiem w środku.
Wieczorem, w Czatowni, zapowiada się ciekawa impreza - schodzą się ludzie z gitarami i będzie śpiewanie, koniecznie trzeba zajrzeć.


Dzisiejsze fotki.