czwartek, 18 lipca 2013

Hel

Pogoda śliczna, nie zapowiadają na dzisiaj żadnych niespodzianek, więc wybrałem się na Hel. Katamaran z Gdańska odpływa o 8:30, pół godziny płynie się przez port i później 5 kwadransów po zatoce.


Zacząłem od fokarium - rozpieszczone i rozpuszczone te foki są strasznie, aż miło patrzeć.


Pokręciłem się po miasteczku, dojechałem i do latarni i na sam cypel półwyspu, obejrzałem camping, a później w stronę Jastarni.
Niby jest ścieżka rowerowa, ale robiona chyba przez sadomasochistę. Co chwila podjazdy zjazdy, ścieżka wysypana żwirem, sporo też piachu i jakis popękany beton. Brrrr. Sporo ludzi jeździ tym tworem, ale część tak jak ja, wybrało szosowy asfalt.
Dojechałem wreszcie do Juraty, a tu co krok zakaz jazdy rowerami, dziwne, jak na miejscowość letniskową. Generalnie mam wrażenie ze Jastarnia i Jurata jakoś nie przepadają za cyklistami. odcinek od Helu do Juraty - ścieżka szutrowa, częste podjazdy i zjazdy, chociaż asfalt biegnący zaraz obok jest równy, w wielu miejscach wylany nieumiejętnie więc popękany beton, zdarzają się też  spore łachy piachu. Na małych kółkach składaka jedzie sie ciężko i w wielu miejscach po prostu musiałem zsiadać i prowadzić rower. W Juracie ścieżka wiedzie po płytach betonowych, w wielu miejscach popękanych a czasami wręcz ażurowych.

W Jastarni znowu - z jednej strony drogi elegancki, nowy chodnik równo wyłożony kostką, a z drugiej strony asfaltu, stary chodnik ze starych  kwadratowych płyt betonowych, pokrzywiony i popękany z namalowanymi na nim rowerkami. Dopiero za Jastarnia zaczyna się elegancka, wyłożona kostką ścieżka rowerowa, biegnąca nad wodą, ale sił mi zabrakło i ten odcinek oglądałem już z okna pociągu.
W barze przy hotelu zjadłem botwinę i pyszne ruskie pierogi i odpoczywam.

21:00
Siły się skończyły, więc wsiadłem w pociąg (do Gdyni) później SKM i tramwaj i nareszcie dotarłem na Stogi


Dzisiejsze fotki.