czwartek, 7 sierpnia 2014

Gdynia

15:30
Dzisiaj znowu mnie trochę ambicja poniosła, ale tak to jest gdy myśli się o czymś zupełnie innym, a nogi kręcą i kręcą pedałami.
Najpierw przy plaży przez cały Sopot, aż do Łazienek Północnych. Później w dość gęstym parku/lesie koło Kamiennego Potoku. Ładna i szeroka trasa, cały czas w cieniu, pod drzewami, ale frajda się kończy tam, gdzie kończy się Sopot. W Gdyni, prawie do samego mola w Orłowie trzeba ciagnąć rower po plaży, po piasku. Tylko pod sam koniec jest lepiej.
Pochodziłem po molo w Orłowie i dalej, już ulicami pojechałem w stronę centrum Gdyni. Przy wzgórzu św. Maksymiliana odbiłem w prawo, na nadmorski deptak.
Najpierw zjadlem smażonego dorsza z surówka - pychota. Później skusił mnie chłodnik z arbuzem. Warto było: gęsty jogurt, sporo czosnku, koperek, drobno pokrojony ogórek i arbuz. Takie pyszności serwują na pl Kaszubskim w Gdyni.
Do Sopotu wróciłem juź SKM, bo po drodze zrobiłem małe zakupy na gdyńskiej hali targowej. 

19:00
Siedzę przed Krzywym Domkiem, popijam kawę i przypomina mi się dzieciństwo. Wtedy plagą wszystkich miejsc wczasowych byli żebracy (głównie cygańskie dzieciaki). W poprzednich latach jakoś ich tutaj nie widziałem, a w tym roku i w Sopocie i w Gdańsku ciągle zaczepiają. Głównie młodociani cyganie - zdrowi i o kulach, ale są i inni: kilku na wózkach zbiera na lekarstwa, na rodzinę, na wózek sportowy do wyścigów. Są nieuleczalnie chorzy, którym zostało 3 czy 5 lat życia.