18:45
Tak jak planowałem wcześniej, wróciłem do Komarna, ale tym razem wybrałem trochę dłuższa trasę.
Najpierw pojechałem ok 25 km na południowy wschód, do Opactwa benedyktyńskiego Pannonhalma, obiektu wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Pusto, cicho, była tylko jedna wycieczka. Grupy są oprowadzane przez przewodnika mówiącego po węgiersku, w innych językach dostaje się automatycznego, elektronicznego przewodnika do powieszenia na szyi.
Później pojechałem dalej na południowy-wschód do Kisber pooglądać park miniatur, czyli mini-Węgry, jak sami to nazywają. Bałem się, że będzie to kolejny koszmarek, jakich już kilka widziałem, ale nie, byłem miło zaskoczony. Wykonanie ładne, każdy obiekt krótko opisany po węgiersku, angielsku i niemiecku, teren ogrodzony, jest pan pilnujący wszystkiego ale wstęp wolny. Bardzo sympatyczne miejsce, polecam.
W Kisber zaszalałem, w restauracji gdzie było WiFi i nawet menu pisane po polsku (jak mi powiedział szef knajpy - dużo polaków się u niego pojawia, możliwe że różne pielgrzymki tam zaglądają). Zamówiłem zupę cebulową (zupełnie inna niż te które znam ale smaczna) i jedna z moich ulubionych tutaj potraw, czyli Cigánypecsenye z charakterystycznym grzebieniem na wierzchu:) To szaleństwo kosztowało mnie aż 2.000 ft (czyli jakieś 27 zł).
Zaraz obok Kisber jest miejscowość Ászár a w niej kolejny park miniatur (dość sporych) skansenu. Niestety, w poniedziałek zamknięte ale wszystko można pooglądać przez płot.
Później już pojechałem prosto do Komarom/Komarna. pani w recepcji bardzo się zdziwiła, że znowu tu jestem a na campingu więcej kamperów już kilka dni temu.
Na stronie tego kąpieliska można o nim poczytać. Jest tez kamera on-line i wirtualny spacer po basenie i po campingu.
Dzisiejsze fotki.