czwartek, 11 września 2014

Czechy i Morawy

7:00
Noce coraz zimniejsze się robią. Dzisiaj rano było na dworze tylko 6 stopni. Dodatkowo czesi przewidują na piątek i sobotę duże opady. Chodzenie po festynie w strugach deszczu (mam na myśli Znojmo) nie należy do przyjemności. Wygląda na to, że w tym roku zima przyjdzie szybciej i chyba nie będzie już takich ładnych, ciepłych i słonecznych dni, jak w zeszłym roku. Całe wakacje obserwuje chmury u madziarów i nad Serbią. W tym roku mają ich cały czas sporo. Powodzie w Bułgarii w czerwcu, powodzie teraz, a kiedyś się mówiło, że trzeba jechać nad Morze Czarne, bo tam słoneczna pogoda jest gwarantowana. Czyżby zaczęto używać jakiejś broni meteorologicznej ? Jeśli można rozpędzać chmury, to pewnie podobnie, można też sztucznie je tworzyć i kierować w ustalone regiony. Tylko czym Serbia, Bułgaria czy Węgry podpadły wielkim tego świata ?
Zaraz się biorę za śniadanie, później jeszcze spacer po Telczu. Na rynku wystawili automatycznego przewodnika na korbkę. Trzeba nią chwilę pokręcić (małe dynamo) i później można posłuchać informacji o Telczu, jego zamku czy ratuszu. Te informacje są w 3 językach, do wyboru - po czesku, niemiecku lub angielsku.

12:45
Miało padać, i pada. Jak patrzę na chmury, na sat24.com, to nie wygląda to optymistycznie.
Dojechałem do Morawskiego Krumlowa, po drodze mijałem czeską elektrownie atomową w Dukovanach. Duże to jest, oj duże. Na noc planuję znane mi już Valtice.
Czechy witały mnie deszczem i deszczem żegnają.

14:00
Tak jak się spodziewałem, Morawski Krumlov i Czeski mają tylko podobną nazwę. Zamek jest, duży, dostojny, ale wymaga remontu, jest mocno zaniedbany. Nawet nie wchodziłem do parku zamkowego.
W ogóle widać różnice między Czechami a Morawami. Tutaj biedniej, to widać na każdym kroku. Ale są i tego stanu plusy, jedzenie tańsze. W rynku, restauracja w hotelu tzw menu - 2 danie 65, z zupą 72. Oprócz tego stałe pozycje za 95 Kc. W drugiej właśnie się najadem solidnie (czesnaczka i schabowy z ziemniakami) za 95 Kc (100 Kc = 16 zł).

17:30
Dojechałem do Valtic, ale nie odbyło się bez problemów. Najpierw jakieś 20 km od Mikulowa Jadzia mnie wprowadza na płatną drogę, mimo, że kazałem jej omijać takie drogi. Udało się, jadę wg drogowskazów na Mikilov. Żaden nie pokazuje, że coś mnie czeka, no i dosłownie 4 km od miasta znowu jestem kierowany na płatną. Innej trasy nie ma, stacji benzynowej by kupić winietę (najtańsza, na 10 dni kosztuje 310 Kc), więc zaryzykowałem i pojechałem "na gapę". Szczęśliwie się udało.
W Mikulovie, na stacjach benzynowych już stoją zakazy parkowania (tutaj też jest jutro święto winobrania). Wreszcie dojechałem do Valtic. Parking płatny od 9 do 18, pierwsza godzina 20, następne po 10. Po frugiej stronie ulicy jest pizzeria, już mam hasło do ich WiFi.


Dzisiejsze fotki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz