Rano nawet świeciło słońce, teraz niebo się zaciągnęło i pada. Prognozy mówią, że tak ma być cały dzień. Mam nadzieję, że jutro się trochę poprawi, bo chodzenie po górach, nawet tych niskich, w deszczu nie należy do przyjemności.
Dzisiaj w planie niewielki odcinek, zaledwie 50 km do Budziszyna, więc nie mam powodów by się śpieszyć.
Tutejszy jarmark inny, niż ten trójmiejski, czuć więcej luzu, spokoju, nastroju relaksu i zabawy. Gdyby jeszcze nie ten gotycki alfabet i język niemiecki ... :)
Świetnie się spisywał googlowy tłumacz (wersja off line, ściągnąłem wcześniej słownik niemiecki), więc mogłem rozszyfrować np jakie wina sprzedają :)
14:00
Rozpadało się na dobre. Dojechałem do Budziszyna, zaparkowałem koło starówki (niedziela, więc i pusto i za darmo). Trochę pochodziłem, ale zaczęło równo lać. Szukałem McD, okazało się, że przeniósł się 3 km na wschód.
W McD dają 2 godziny darmowego internetu, ale na zewnątrz jest za słaby sygnał. W centrum miasta też dają 2 godziny, ale tam nie udało mi się wysłać ani jednego zdjęcia.
Dawno temu o krajach tzw demokracji ludowej mówiło się, że to niby ten sam obóz, ale polski barak jest najweselszy. Mam wrażenie, że to nadal jest aktualne. Darmowe WiFi w McD, ale muszę podać swój nr telefonu, bo SMSem dostanę kod dostępu. W Czechach, na Słowacji, u Madziarów mogę kupić kartę SIM prepaid, ale żeby z niej skorzystać, muszę się zarejestrować, podać swoje dane osobowe. U nas ciągle jest weselej.
Dzisiejsze zdjęcia idą (co chwile komunikat "błąd serwera" - czyżby cenzor oglądał każde zdjęcie ?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz