Zdarzają się sytuacje miłe i zaskakujące pozytywnie. Na camping obok mnie stał niemiecki kamper. Wczoraj wieczorem z jego właścicielem (pan sporo starszy ode mnie) wymieniliśmy zdawkowe Hello. Dzisiaj rano sąsiad uśmiecha się do mnie zagaduje - jak nie Niemiec :) Chwile rozmawiamy sobie ogólnie, później stwierdza ze moja mapka naklejona na kampera to bardzo fajna sprawa. Tłumacze mu co i jak, na czym to polega i pokazuje cały pakiet jaki wożę ze sobą. jak zauważył, ze to niemiecka produkcja - zapisał sobie ich numer - pewnie na swoim kamperku tez chce coś takiego przykleić. Na odjezdnym jeszcze sobie pomachaliśmy obdarzając się nawzajem szerokim uśmiechem. Facet mieszka gdzieś w okolicach Erfurtu - tak mi pokazywał na mapie. Czyli bywają Niemcy grzeczni i mili - tylko czemu ja mam takiego pecha że często trafiam na tych zupełnie innych.
Żeby nie było tak słodko rano - okazało się, że wyjazd bez (drobnej na szczęście tym razem) awarii - to nie to. Składając wszystko przed odjazdem widzę, że kran kuchenny lata sobie luźno i w ogólnie nie trzyma się blatu. Na szczęście wykręciła się tylko śruba mocująca, więc w kilka minut awarie naprawiłem i w drogę.
Pojechałem, jak w tytule postu, na półwysep Sõrve. Na samym końcu - duża latarnia morska i pozostałości wojskowe z różnych czasów - od II wojny światowej do okupacji radzieckiej. Między innymi - postument pod działo kaliber 305 mm (przypomniał mi się film Działa Navarrony), stanowisko artylerii z działami już mniejszego kalibru (tylko 180 mm). Widoczki jak na całej Saaremie - dużo zieleni, mało ludzi mało samochodów - niewiele się dzieje a jeśli już, to tak jakoś powolutku, pomalutku.
Kolejny przystanek, to plaża w Ohessaare z niezwykła tradycja budowania piramidek z wapiennych kamieni jakich tutaj na plaży jest wiele. Uważa się, że każdy, kto utworzy stos kamieni w Ohessaare, może pomyśleć życzenie i ono się sprawdzi.Budowle tutaj sa bardzo różne - od prostych i niskich, przez monumentalne , rozbudowane, wzmacniane granitem i patykami po coś co można by nazwać sztuką nowoczesną. Będąc na Saaremie - to miejsce koniecznie trzeba odwiedzić i zostawić po sobie swoją własną piramidkę.Nie mam niestety talentów budowniczych a wbrew pozorom, taka piramidka z kamieni, żeby była stabilna wymaga cierpliwości przy budowie. Moja budowla jest malutka ale zbudowana własnymi rekami - mam nadzieje, że moje życzenie się spełni :)
Na obiad wróciłem do Kuressaree - tym razem w nastrojowym barze, z parasolami, z widokiem na zamek. Skusiłem się na zupę, jaka już kilka razy widziałem w menu w różnych miejscach - zupa serowa, z wędzonego sera, bardzo smaczna, polecam. Później mały spacerek wokół zamku i przejazd na Muchu. Zatrzymałem się w porcie, na parkingu zaraz koło wjazdu na prom, jest tutaj WiFi (nawet dwóch różnych dostawców) i planuje tutaj nocleg.
Moja lokalizacja: N 58° 34.377, E 23° 23.361
Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok 190 km. Mapka trasy .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz