sobota, 30 kwietnia 2011

Morava

Echhh dziwny, bardzo dziwny jest ten camping na Lucky Vrch. Według informacji na ich stronie:
za poplatek 10 kč je možno se osprchovat v penzionu, kde lze také využít wc. Platba 30 Kč osoba/noc, žádné jiné poplatky.
Do tego miała dojść opłata za prąd wg licznika 5 Kc za 1 kWh.
Wczoraj, przy meldowaniu poinformowano mnie, że opłata za prysznic i WC to właśnie 30 Kc, za pobyt nic nie płacę i oczywiście prąd - 5 Kc za 1 kWh. Dzisiaj przy rozliczaniu dowiedziałem się, ze za prąd place 10 Kc za 1 kWh i ...... NIC więcej, żadnej opłaty za pobyt, za sanitariaty, ani halerza. Wyszło na to, że za nocleg tam, z prądem, sanitariatami i nawet dostępem (słabym ale jednak był) do internetu zapłaciłem 10 Kc czyli ok 1,70 zł.

16:30
Dojechałem do Žďár nad Sázavou. Znowu śliczna trasa, wąska droga wijąca się wśród górek i pagórków. Pogoda niestety nie najlepsza, chmury burzowe krążą dookoła, słychać grzmoty ale tutaj niewiele padało. Na głównym placu Novego Miasta - darmowy internet, ale tylko trzy godziny dziennie. Mam zamiar podjechać do Nove Mesto na Moravie - na rynku można parkować, więc pewnie i przenocować się uda. Poza tym dzisiaj tam są specjalne atrakcje:)

Nové Město na Moravě - Zahradnictví
Sraz u kašny na námstí v 19 h, poté průvod v maskách i bez s lampiony , od 20 h pálení čarodějnic v zahradnictví, rožnění prasátka, k tanci hrají Bosorky. POŘADATEL:
Zahradnictví a klub seniorů

Nové Město na Moravě - Penzion Pasáček
Čarodějnické drinky, grilování, barmanky jako čarodějnice, pro návštěvnice v čarodějnické masce 10% sleva. POŘADATEL:
Penzion Pasáček

18:45
Jestem już w Nove Mesto nM. Miejsce świetne, legalny parking zaraz obok Urzędu Miasta, i komisariatu Policji. Internet, jak widać jest - ta sama darmowa usługa czyli trzy godzinki dziennie. Mam dwie rożne anteny WiFi, więc i dwa różne numery MAC - powinienem mieć w sumie 6 godzin :) :)

Pogoda niestety podła - pochmurno, grzmi, nie pada ale w każdej chwili może zacząć. Nie wiem, jak to będzie z tym pochodem czarownic, mam nadzieję, że nie odwołają.

20:10
Czarownice przyjechały na rynek wcześniej niż było w zapowiedzi. Na szczęście zachowywały się na tyle głośno, że je usłyszałem. Najpierw odtańczyły swoje tańce pod fontanną, później pomaszerowały przez całe miasteczko zwołując chętnych. Na miejscu zabawy gotowe już były stoły, barek z obowiązkowym piwem i jakimiś kiełbaskami, rozstawione instrumenty muzyczne i główne czarownice zaczęły swój sabat. Niestety, pogoda nie dopisała, zaczęło padać, grzmi, błyska się. Bawiącym to nie przeszkadzało ale ja doszedłem do wniosku ze wypije jedno piwo i wracam do kamperka. 


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 45 km. Mapka trasy

piątek, 29 kwietnia 2011

Vysočina

Noc przeszła spokojnie, zegar nad głowa miło wybijał godziny i kwadranse. Znalazłem wczoraj na mapach ciekawy camping, ok 30 km na południe od Litomyśla - Lucký Vrch. Chwalą się, że kamperowcy (i przyczepki) płacą tylko 30 Kc, czyli około 5 zł, dziennie za każdą osobę (nie ma opłat za pojazd), jest możliwość podłączenia się do prądu (indywidualne liczniki) i jest WiFi. Może to być niezły punkt wypadowy do okolicznych miast i miasteczek. Trzeba to koniecznie sprawdzić osobiście.
Śniadanie zjedzone, uparłem się i jednak skrzynkę tutaj, na tym placu znalazłem :) Można jechać dalej. Kierunek - Polička.

18:30
Jestem już od godziny na Lucky Vrch i walczę z WiFi. Niby jest ale tam gdzie stoję sygnał bardzo słaby, za słaby. Najlepszy jest na korytarzu w budynku, wiec z kompem na kolanach powysyłałem na razie fotki do albumu. Jak sobie poradzę z siecią postaram się napisać trochę więcej.

20:00
Po wielu różnych eksperymentach i próbach - sukces, mam siec i w kamperku :)
Dzisiejszy dzień uważam za bardzo udany, śliczna, malownicza trasa, chociaż większość po wąskich drogach raz gore raz w dół ale warto było. Pojechałem najpierw do Policzki - małe miasteczko, z murami obronnymi widocznym,i tylko od zewnątrz starówki, w środku wszystko zabudowane domami. Wjazd na starówkę płatny, można kupić w automacie bilet za 20 Kc (godzina parkowanie poza starówka na płatnym parkingu - 10 Kc. Dobrze ze nie wjeżdżałem do środka, na tych wąskich uliczkach na pewno bym się zaklinował. Następny etap podróży, to hrad Svojanov. Pięknie położony, remontowany, ale dostępny dla zwiedzających i mimo różnych tablic - nic nie zapłaciłem. Końcowy podjazd na górę podniósł mi nieźle poziom adrenaliny, biedny Mruczek ledwie ciągnął na pierwszym biegu a ja cały czas się zastanawiałem co zrobię, jak sobie nie poradzi ? O zawróceniu nie było mowy ale na szczęście sie udało. Na starych oponach pewnie miałbym problemy. Widok z góry na wioskę Svojanov prześliczny.
Następny etap to pałac Kunsztat. Cała droga od Piliczki do Letovic wiedzie wzdłuż potoku, ślicznie się wije, młoda zieleń dodaje wszystkiemu dodatkowego uroku. Obiadek w Domu kultury z Kunsztadzie (knedlików już nie było a za całość: zupka gulaszowa, kotlecik z ryżem i duża kofola zapłaciłem 85 Kc :)czyli ok 15 zł. Sam pałac Kunsztat zrobił na mnie nie najlepsze wrażenie, podobnie jak wiele innych w Czechach mocno zaniedbany. Niby coś przy nim robią ale nie wygląda to najlepiej.

Po Kunsztadzie już jazda na Lucky Vrch. Miejsce prześliczne, przypomina niektóre czeskie schroniska w Karkonoszach. Widoczek w góry na wioskę - bezcenny :) I dwa sympatyczne psiska, chociaż jeden już mi "oznaczył" oba przednie koła Mruczka :)



Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 110 km. Mapka trasy

czwartek, 28 kwietnia 2011

Zamki i pałace

To co jest niżej, to moja próba pisania posta w blogu na pockecie. Jak widać, temat da się napisać czytelnie, resztę "ktoś" lub "coś" zjadło zupełnie - szkoda :(

Wracam do dnia dzisiejszego. Za camping w Kutnej Horze płaci się w dzień przed wyjazdem (obsługa jest dopiero od 14) i trzeba go opuścić do 12. Wyjechałem rano, podjechałem 3 km do kaplicy czaszek i drugiej katedry w tym mieście. Kaplica mocno zaniedbana, w środku tynk odpada, wilgoć naruszyła tez wiele elementów ceglanych. Na zdjęciach widać elementy wystroju które już uległy zniszczeniu.
Następnie realizowałem zaplanowaną marszrutę. Przed Chrudimem kierunkowskaz pokazał odległy o 4 km od trasy zamek/pałac w Cholticach. trochę go remontują, w środku oprócz tradycyjnej wystawy muzealnej maja tez dział poświęcony zabawkom i bajkom. Niestety - wszystko zamknięte. 
następny etap - Chrudim, zamek/pałac średni, samo stare centrum ładne, miłe, położone na górce, z dużym, typowym dla Czech kościołem. Po obiedzie (obowiązkowe knedliki :) ) Chrast z danym pałacem biskupim, w którym teraz mieści się urząd miejski i muzeum-galeria. Mała mieścina, oprócz tego pałacu nic tam ciekawego więcej nie ma. Kolejne miasto to Vysoke Myto - bez zamku czy pałacu ale za to z ładnym, dużym  rynkiem i malowniczymi basztami miejskimi.

Dojechałem wreszcie do Litomyśla. Camping, delikatnie mówiąc, "wczesny Gierek" zamknięty na kłódkę i ponad kilometr od centrum. Wjechałem więc na starówkę. Ulokowałem się wstępnie na Smetanovym Namesti, koło komisariatu policji i poszedłem oglądać. Zamek prześliczny, wart na pewno obejrzenia, starówka też ładna. Zaraz po moim zaparkowaniu pojawił się inny kamperek - Francuzi, tez zniesmaczeni tym, że camping zamknięty. Chwile pogadaliśmy, zrozumiałem, że podobnie jak ja zostają tutaj na noc. Jednak jak wróciłem po godzinie spaceru - już ich nie było. Po kolacji poszedłem szukać  geocachy (bez efektu niestety) ale znalazłem wreszcie wolnodostępne WiFI. Przeparkowałem się więc w nowe miejsce i mogę to wszystko opisywać.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 100 km. Mapka trasy

echhh

środa, 27 kwietnia 2011

Kutna Hora

Pogoda mnie wyprzedziła - oglądałem rano czeską prognozę pogody i okazało się, że chmury i deszcze zawędrowały na wschód, nad Morawy i Slezko. Tutaj rano było widać nawet trochę niebieskiego nad głową. Teraz jest pochmurno i duszno, pewnie wieczorem coś popada jednak.
Miasteczko ładnie położone na lekkich wzniesieniach więc co chwila idzie się albo w górę albo w dół. Niestety, widać wieloletnie zaniedbanie, część budynków już odnowiono ale jeszcze sporo zostało w opłakanym stanie. Okolice Katedry św Barbary są rozkopane, robiona jest nowa nawierzchnia, widać że przygotowują się do sezonu letniego.Zabytkowa kamienna fontanna niewidoczna - trwa konserwacja. Sporo zagranicznych wycieczek, na ulicach słychać niemiecki, francuski, rosyjski, japoński. Polskiej grupy jakoś nie widziałem, nie wiem dlaczego ale te tereny nie cieszyły się zainteresowaniem polskich biur podróży.. Wypiłem piwko w barze na campingu, zapłaciłem już za pobyt - jutro rano można ruszać dalej.

Plan na jutro to w Kutnej Horze jeszcze jest do zobaczenia kaplica cmentarna z kostnicą (ok 3 km od campingu i nie chce mi się iść na nogach), podobna w nastroju do kaplicy czaszek w Kudowie-Czermnej. Później kolejno: Chrudim, Chrast, Vysoke Myto i Litomyśl.


Dzisiejsze fotki. Mruczek dzisiaj odpoczywa.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Czechy

Pogoda zepsuła się całkowicie, zimno, wieje, pada. Chciałem wyjechać wcześnie rano, ale  recepcja campingu czynna dopiero od 10. Kolejny raz przekonałem się, że pobieranie opłat za prąd na campingu ryczałtem jest niezłym dochodem dla właścicieli. W Czechach ten ryczałt wynosi ok 60 Kc za dzień. W Szpindlerowym Młynie płaci się za realne zużycie (są liczniki) i mnie, za 4 dni (TV, komputer, światło, lodówka) wyszło tylko 85Kc. Po 10 ruszam w drogę, chociaż z prognoz pogody wynika, że jadę dokładnie w chmury i opady. Pierwszy przystanek u Rumcajsa, czyli w Jiczynie. Wstępnie planowałem połazić trochę po Czeskim Raju ale przy takiej pogodzie odpuszczam to sobie.
Kolejny przystanek - Podebrady.

18:00
W Podebradach pogoda dała mi pół godziny na spacer. Na szczęście udało się wrócić do kamperka przed ulewą jaka nadeszła. Sympatyczne miasto, dumni są ze swojego Jiří z Poděbrad. Ładny zamek w którym teraz się mieści wydział zamiejscowy praskiego Uniwersytetu Karola. Koło zamku jest źródło wody mineralnej.
W ulewę, jaka przyszła, pojechałem do Kutnej Hory, na camping SantaBarbara. Sympatyczne miejsce, knajpa na miejescu,  na starówkę ok pół kilometra tylko.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 130 km. Mapka trasy

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Lany poniedziałek

Tradycja została podtrzymana - od rana pada. Inne kamperki powoli się zbierają, sąsiedzi (Niemcy) z przyczepy też się pakują.
Zamiast dnia świątecznego mam na razie dzień techniczny. Przetestowałem czerwoną kontrolkę na WC, więc trzeba było wyprowadzić kota. Skończyła się butla gazowa, a zawór w drugiej był tak mocno zakręcony, że bez narzędzi nie dałem rady. Dokręciłem przy okazji wkręty w nowym oknie łazienkowym (zgodnie z pouczeniem serwisu). Czeka mnie jeszcze dolanie czystej wody, wylanie szarej wody - można powiedzieć, że zwyczajny "świąteczny" dzień :)

15:30
Nie potrafię jednak siedzieć spokojnie w jednym miejscu. Zaraz obok Szpindla zapora na Łabie. Postanowiłem podjechać do Jilemnic. Sympatyczne małe miasteczko, z uroczym rynkiem i dawnym zamkiem przekształconym teraz na Muzeum Karkonoszy. Zjadłem też smaczny obiadek: zupa cebulacka, swickowa na smetanie i obowiązkowa kofola :)
Następny etap - Vrchlabi, kolejne miłe miasteczko ze starym zamkiem. Też mają Muzeum Karkonoszy ale w jednym ze starych domków nieopodal zamku.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 50 km. Mapka trasy

niedziela, 24 kwietnia 2011

Karkonosze

Dzień zaczął się śliczną pogodą chociaż w nocy padał deszcz. Pojechałem autobusem (za 40 Kc) na przełęcz Karkonoską czyli Spindlerovke. Autobus zapakowany maksymalnie, na następnych przystankach już się nie zatrzymywał chociaż byli chętni do wsiadania. Pogoda śliczna, żadnej chmurki na niebie, dość silny wiatr ale to nie przeszkoda. Czerwonym szlakiem czyli sławna droga przyjaźni ruszyłem na zachód w stronę Szrenicy. Na trasie sporo Czechów, tradycyjnie Niemców ale byli tez i Polacy. Petrova Bouda zamknięta, widać, że wymaga remontu. Po krótkim zastanowieniu, zmieniam wstępne plany i zamiast  czerwonego szlaku wybieram niebieski, do schroniska Brandlerovy Boudy. Trasa spokojna, ludzi praktycznie na niej nie było (większość chodzi głównym grzbietem), trochę śniegu, ale ogólnie bardzo miła.
Po drodze Ptaci Kamen - formacja skalna na wysokości 1310 m n.p.m z którego jest prześliczny widok na Labsky dul i Medvedin. Z tych skałek schodzę do schroniska, mała przerwa na geocacha i jakiś obiadek. Ciekawostka jest ze ta sama kofola, w schronisku kosztowała 20 Kc a w Sspindlerowym Mlynie, w bufecie przy parkingu, kosztuje 25 :)
Dalej niebieskim podchodzę do Martinovej Boudy. Niestety, okazuje się, że moje serduszko już mocno sfatygowane, niewielkie podejście i od razu je czuję. Zrezygnowałem więc z dalszej drogi do źródeł Laby (niestety, czekałoby mnie dalsze podejście) i zielonym szlakiem, z pięknymi widokami schodziłem przez Medvedia Boudę, Medvedi Koleno czyli zakręt ponad 180 stopni, aż do Łaby i na camping.

21:30
Wieczorem nieplanowana dodatkowa atrakcja - ktoś zrobił koło campingu mały pokaz ogni sztucznych


Dzisiejsze fotki. Przeszedłem na piechotę (po górach) ok 11 km

Alleluja

Wszystkim czytającym tego bloga składam tą drogą najlepsze życzenia świąteczne - zdrowia, wszelkiej pomyślności i spełnienia  marzeń.

sobota, 23 kwietnia 2011

Špindlerův Mlýn

W planie - dzień bez jazdy.. W ogóle mam zamiar zostać tutaj do wtorku.

Po śniadanku w kamperze - rekonesans, oglądania Szpindla. Aquapark czynny, ludzi w tej chwili bardzo mało ale kolejka na Medvedin niestety, do 25 nieczynna. Knajpek, barów, restauracji zatrzęsienie a że ludzi niewiele więc z miejscami nie ma żadnego problemu. Na dużym parkingu w centrum, koło dworca autobusowego - parking, za dobowy postój samochodu trzeba zapłacić 240 Kc (na campingu postój kampera kosztuje 200 Kc) - dochodzę do wniosku, że kamperowanie wcale nie jest aż takie drogie jak się wydaje  - fakt, kamper trochę więcej pali niż osobówka ale za to jaka wygoda, nocować można i za darmo, a camping wychodzi za grosze jak się odliczy koszt parkowania samochodu.
Zaliczyłem Aquapark (150 Kc godzina, 250 Kc dwie godziny a za 300KC cały dzień) - mały ale fajny. Są i masaże silnym strumieniem wody, są łóżka z bąbelkami, jest rzeka i trzy rożne zjeżdżalnie. Obiadek w Igloobar (http://www.igloobar.cz - polecam) - czesnaczka i mięsko ze szpinakiem i  knedlikami. Jako że dzisiaj nie jeżdżę - piwo do tego wszystkiego.


Dzisiejsze fotki. Mruczek odpoczywa.

piątek, 22 kwietnia 2011

Wielki Piątek

Noc przeszła spokojnie, parking cały zapchany TIRami. Jakoś nikt nie pamiętał o tym, że powinienem zapłacić za dłuższy postój :) Śniadanko w barze na stacji też już za mną, powoli się zbieram w drogę. Kierunek - Špindlerův Mlýn a po drodze może jakieś geocache będą :)
Na samej granicy ale jeszcze po polskiej stronie spotkałem pielgrzymkę rowerową z kamperem :) Jadą do Rzymu, więc maja kawałek drogi przed sobą.
Zaraz za Skalicami "niezawodny" TomTom znowu, jak w zeszłym roku, kazał mi jechać droga na której jest ograniczenie do 2T - ech te komputery. Pojechałem po swojemu i dotarłem do Ratiborzyc. Zamek taki sobie, nic ciekawego, do środka nie wchodziłem, za to miły park, zadbany, z ładnymi kwiatami - spacer po parku bardzo sympatyczny.
 Następny po drodze był Trutnov - zamek tez wygląda dość skromnie ale za to starówka sympatyczna.No i mają ślicznego smoka :) Zjadłem obiadek i dalej w drogę. Ponieważ była jeszcze młoda godzina postanowiłem pojechać do Pecu Pod Śnieżką. Szczęśliwie kolejka już chodzi po przerwie konserwacyjnej, wiec wreszcie udało misie wjechać na sama Śnieżkę :) Bilet w obie strony - 330 Kc + 75 Kc za parkowanie Mruczka.
Przed samym Szpindlerowym Młynem przygotowania do jutrzejszych zawodów kajakowych - pomyśle, może podjadę pooglądać.
Camping sympatyczny, niewiele ludzi jeszcze - dwa kamperki niemieckie, jeden czeski i kilka przyczep ale pewnie większość pustych.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 110 km. Mapka trasy

czwartek, 21 kwietnia 2011

Wielki Czwartek

Kolejny, nieplanowany nocleg we Wrocławiu przeszedł tym razem bez niespodzianek mimo dużej dziury w dachu. Skoro świt przeniosłem się na Krakowską, stoję teraz 100 m od serwisu i czekam aż otworzą.

9:10
Zrobione, zapłacone (niecałe 400 zł za wszystko), można jechać dalej. Szczerze można ten wrocławski serwis polecić wszystkim. Kierunek - jak wczoraj czyli Kudowa, Nachod i Teplice nad Metui ze swoim Skalnym Miastem.

18:00
Oczywiście, zmieniłem trochę planowaną trasę. W Kłodzku odbiłem w prawo na przejście w Tłumaczowie (20 km mniej do przejechania). Nie odbyło się też bez dodatkowych "atrakcji". Od wczoraj mam jakieś problemy z ładowaniem akumulatora zabudowy, tuz przed granicą zauważyłem, że na panelu kontrolnym lampka ładowania nie świeci się. Jak wyłączyłem światła drogowa - zapaliła się. Czyli, wg mnie, ewidentnie za mało prądu idzie do modułu. W Broumovie, na parkingu, podniosłem maskę, popatrzyłem groźnie na alternator (prawdopodobnie styki są do przeczyszczenia), zatrzasnąłem maskę i zacząłem się zastanawiać jak sobie z tym poradzić. Ale widać sam mój wzrok zadziałał, bo ........ od tej chwili wszystko wróciło do normy - ODPUKAĆ ! Obiadek (knedliki i faszerowana papryka) w Teplicach.
W zeszłym roku oglądaliśmy Skalne Miasto w Adršpach - teraz przyszła pora na druga część czyli Teplickie Skalne Miasto. Cisza, spokój, ludzi jeszcze prawie nie ma więc można się rozkoszować nie tylko widoczkami ale i śpiewem ptaków.

Znany parking przy BP w Kudowie już nie jest tak gościnny jak w zeszłym roku. Co prawda WiFi działa ale jak podjechałem od razu przyszedł pan z obsługi i poinformował mnie ze muszę stanąć po drugiej stronie budynku (czyli przy samej szosie), na parkingu dla osobówek. Poza tym albo zatankuje 50 litrów paliwa albo płace za parkowanie dłuższe, całonocne - 20 zł.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 160 km. Mapka trasy

środa, 20 kwietnia 2011

Dzień trzeci

Pierwsza noc w tym sezonie w Mruczku nie obyła się bez przygód. Przeceniłem pogodę i ustawiłem na trumie za mała temperaturę, dodatkowo zostawiając otwarte lufciki dachowe. Około 3 w nocy obudziła mnie temperatura 13 stopni  - brrrrrrr.
Rano okazało się, że camping chyba już jest czynny (kłódki na bramie nie ma i nawet jakiś kamperek stoi na polu) ale "moje miejsce"  to jest legalny parking, więc i tak nikt mi nic nie zrobi. Na miejscu bar, wieczorem dość popularny, sklep spożywczy i nawet darmowy internet.
Pogoda zapowiada się śliczna, oby jak najdłużej taka wytrzymała.


10:00
Za trzecim podejściem udało się "zdobyć" karnet CCI na 2011 rok.Ruszam w dalsza drogę na południe.

11:30
Postanowiłem sprawdzić WiFI przy McDonaldzie koło Kłodzka i wtedy okazało się ze nie mam driverow do mojej zewnętrznej anteny - echhhh, ta skleroza.

14:00
Przekroczyłem granicę i jadę w stronę Teplic nad Metui. Zaraz za Nachodem mała tradycyjna staroczeska restauracja (jak się sami reklamują). Obowiązkowe knedliki :)

Niestety, zauważyłem, że zwiało mi klapkę z dachowego wywietrznika w łazience i mam teraz dziurę 40x40 - wrrrr. Musze wracać do Wrocławia (już się umówiłem z serwisem, zajmą się Mruczkiem jutro rano).
I znowu Stadion Olimpijski.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 300 km. Mapka trasy

wtorek, 19 kwietnia 2011

Kierunek Wrocław

Start rano, o 10 z Pragi. Mruczek tak się niecierpliwił, że postanowił sam pojechać, nie czekając na mnie. Na szczęście skończyło się na samym strachu.
Sławna 8 na trasie od Mszczonowa do Piotrkowa Trybunalskiego rozkopana, czynna tylko jedna jezdnia. Wygląda, że ja przerabiają na autostradę (budują  skrzyżowania bezkolizyjne). Jak to wygląda można pooglądać na zdjęciach.
Obiadek (schabowy ziemniaczki, surówka - za 12 zł) w małym zajeździe zaraz za Bełchatowem. Smaczny - polecam :) Zatrzymałem się teraz koło Wieruszowa, wysyłam zdjęcia i popijam herbatkę.
Od Białegostoku przejechałem już 450 km i nie spotkałem po drodze żadnego kampera.

Wyjeżdżając z parkingu zobaczyłem kamperka, na polskich numerach. Ciekawe, dlaczego jest na "bliźniakach". Był zamknięty, nikogo chyba w nim nie było.

Dojechałem do Wrocławia i zaskoczyła mnie cena paliwa - na stacji Lukoil ON po 4,99 :)
Nocleg w planie  na sprawdzonym w zeszłym roku miejscu czyli przed bramą wjazdową na Stadion Olimpijski ale muszę poczekać, na razie cały parking zastawiony osobówkami.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 350 km. Mapka trasy

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Na knedliki !!

Pogoda wiosenna, najwyższa pora się ruszyć. Kierunek - południe, czyli knedliki. Dzisiaj pierwszy skok do Warszawy. Miałem w planie kupić karnet CCI na ten rok ale nie udało się. W zeszłym tygodniu dwa razy do nich dzwoniłem, nikt nie odbierał telefonu, dzisiaj zajechałem i zobaczyłem taką karteczkę. Może uda się jutro, po 10:30 chociaż powoli tracę nadzieję.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 200 km. Mapka trasy

piątek, 15 kwietnia 2011

Przygotowania

Zanim zaczną się wyjazdy jest okazja trochę posprzątać.

W nocy jeszcze zimno, więc zawór bezpieczeństwa puścił i rano pod Mruczkiem duża kałuża. Wodę dolałem, szarą wodę wylałem i udało się nawet trochę umyć łazienkę.

środa, 6 kwietnia 2011

Pierwszy wypad w 2011 roku

Mruczek zarejestrowany, opony zmienione, olej i filtry – też. Najwyższa pora  ruszyć w teren. Na początek – jednodniowy wypad (a raczej rekonesans) do Puszczy Białowieskiej – 6 kwietnia.

Mruczek wśród żubrówPogoda nawet niezła, nie padało, tylko jeszcze lodowaty wiatr zniechęcał do dłuższego spaceru.
W Grudkach k/Białowieży zagadał do mnie tubylec, proponując swój plac na kampera, twierdził że ma podłączenie do prądu i że w ogóle  u niego jest fajnie. Nie skorzystałem ale może warto zapamiętać namiar.


Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok. 180 km. Mapka trasy

niedziela, 3 kwietnia 2011

To już historia

Z kilku różnych powodów, o których nie warto teraz pisać, fotorelacje z  2010 roku trochę ukryłem. Jeśli jednak ktoś tutaj dotarł, to niech ma też możliwość pooglądania zdjęć z zeszłorocznej naszej włóczęgi.
LINK

piątek, 1 kwietnia 2011

Szczere postanowienie.

Doszedłem do wniosku, że może warto w ten sposób spisywać swoje włóczęgi z Mruczkiem. Na ile mi starczy zapału – zobaczymy. Po zeszłym roku widzę, że pamięć ludzka jest zawodna i niektóre dni bardzo trudno mi było odtworzyć. Mam szczery zamiar w tym roku pisać tutaj w miarę systematycznie.