Na początek podjechałem do jedynej większej miejscowości na półwyspie Kasmu - Kasmu. Po drodze obejrzałem sobie camping, który ulokowany jest po drugiej stronie Vosu (a raczej kilka km za Vosu) niż parking na którym nocowałem. Duży teren ale odkryty i wiatru tam raczej nie ma, bo drzewa dookoła pewnie go zatrzymują, wiec przy takiej pogodzie jak dzisiaj, istna patelnia. Kamperów i przyczep sporo, tak na oko można powiedzieć, że większość terenu zajęta.
Kolejny etap dzisiejszej wycieczki to półwysep Vergi - pierwszy z czterech licząc od wschodu. Podjechałem do małej osady Pedassaare, tam tradycyjnie parking i dalej, na ostrów już na piechotę. Piękny sosnowy las, o wiele mniej ludzi niż na Kasma, za to więcej wrednych i zajadłych much i gzów. Widoczek na samym cyplu zrekompensował te niedogodności a i sama trasa , mimo dokuczliwych owadów, też godna polecenia.
Kolejny etap - Vergi i jego port (a raczej mała przystań). W poprzednim ustroju był to teren wojskowy i niedostępny, widać pozostałości po starych bunkrach. Teraz jest tam i restauracja i przystań i każdy może sobie ten teren pooglądać. Z jedzenia w tamtej restauracji zrezygnowałem, podjechałem kawałek dalej, do Altja i zjadłem "małe conieco" (płacąc jak za normalny obiad) w karczmie. Po jedzonku, jadąc znowu do Vosu, zatrzymałem się koło ścieżki przyrodniczej nad malowniczą rzeką. Dojechałem do Vosu a "mój" parking cały zastawiony, poza tym - nasłoneczniony więc i tak nie warto na nim na razie stawać. Zatrzymałem się więc w centrum, niedaleko estrady, w cieniu i słucham koncertu :)
Na noc zjadę na parking - eleganckie i spokojne miejsce na nocleg. A na jutro planuje dwa pozostałe półwyspy.
Dzisiejsze fotki. Przejechałem ok 40 km, na nogach przeszedłem ok 10 km. Mapka trasy.